Dwa
dni później...
"Będziemy
musiały się z wami pożegnać" - powiedziały smutno klucze z drugiego
pęczka. - "Jutro zostaniemy oddane nowym właścicielom."
"Jak
to? Tak szybko?" - spytał pędzel.
"To
już pewne. Widziałem ich na własne oczy" - powiedział długopis.
"Będziemy
za wami tęsknić" - stwierdziły klucze z pierwszego pęczka.
"Wiecie.
Trochę się boimy nowego mieszkania, nowego miejsca, ale ci nowi właściciele nie
są tacy źli. Wydają się mili i mają takie ciepło w głosie. Byli schludni,
porządni i młodzi" - powiedziały drugie klucze.
"A
co z nią i z nim będzie?" - spytał kluczyk inwalida. - "Sądziłem, że
ona jest z nim szczęśli..." - kluczyk nie skończył mówił, ponieważ
zapatrzył się na nowych bardzo młodych lokatorów, którzy rozglądali się z
zaciekawieniem po torebce.
"Dzień
dobry" - powiedzieli nowi.
"Witajcie"
- odpowiedzieli im mieszkańcy.
"One
wyglądają jak tamte!" - wykrzyknął kluczyk inwalida.
"Kropka
w kropkę, ząbek w ząbek!" - dołączyły się kolorowe klucze.
"Spokój"
- zarządził najstarszy klucz. - "Bardzo nam miło, że tu zamieszkacie.
Miejsca jest dość. Przepraszam za moich towarzyszy, ale jesteście bardzo
podobne z wyglądu do poprzednich lokatorów, choć charakter macie zupełnie inne,
z czego bardzo się cieszę" - wyjaśnił.
"Rozumiemy"
- odpowiedział nowy okrągły klucz.
Najstarszy
klucz opowiedział nowym kluczom wszystko to, co się w ostatnich dniach działo w
torebce.
"To
już wiemy, że to o nich oni rozmawiali" - pomyślały głośno nowe klucze.
"Ona
z nim?! Ona z nim?!" - dopytywały się kolorowe klucze.
"Dziewczyna
i facet, który jej dał nas" - wyjaśniły klucze. - "My jesteśmy nowe.
Zrobił nas pewien człowiek w swoim warsztacie i dał jemu. Tamte były jakieś
dziwne, nic się nie odzywały, udawały, że nas nie słyszą. W domu położył nas na
stole w kuchni, a tamte wrzucił do jakiejś szuflady z rupieciami. Potem
przyszła ona i on nas jej dał" - kontynuowały nowe.
"Powiedział
coś?" - spytał długopis.
"Tylko
tyle, że my jesteśmy nowe i tylko dla niej, już na zawsze. Coś jej jeszcze dał,
a potem się całowali" - odpowiedziały nowe klucze.
"On
się z nią ożeni! On się z nią ożeni! On się z nią ożeni!" - wykrzykiwał
kluczyk inwalida i klaskał z radości. - "A ja nie będę tego widział..."
- po chwili dodał ze smutkiem.
"Przecież
możemy do was kartkę wysłać albo list nawet i zdjęcia dołączyć. Długopis
napisze" - stwierdził pędzel do pudru.
"A
ja się zajmę dostarczeniem" - dodał kalendarz. - "Poza tym przyjaźnię
się z jej komórką i często sobie rozmawiamy, gdy się nudzimy na tych wszystkich
spotkaniach. Ona może do was zadzwonić, bo ci nowi właściciele to jacyś jej
znajomi" - zaproponował kalendarz.
"Co
się stało, że tak się martwicie?" - spytały nowe klucze.
"Wyprowadzamy
się" - odpowiedziały te z drugiego pęczka.
"Cieszymy
się, że poznałyśmy się z wami" - powiedziały nowe i uściskały serdecznie
drugie klucze.
Wieczorem
i nocą mieszkańcy tańczyli, skakali, śpiewali, aż torebka podskakiwała na
krześle. Nazajutrz wszyscy wyściskali ostatni raz drugie klucze, pomachali im
na pożegnanie, zapewniając, że będą się ze sobą kontaktować tak często, jak to
tylko będzie możliwe i że czuwać nad tym będą oba kluczyki od skrzynek oraz
kalendarz.
A
co się stało z kluczami zarozumialcami? Zamieszkały w zagraconej, zakurzonej
szufladzie, w której nie miały nawet własnej przegródki. Zaplątały się w stary
brzydko pachnący kurzem sznurek i w kawałek folii. Powietrze było tam gęste,
zatęchłe, bo nikt do tej szuflady nie zaglądał. A klucze tam leżą i leżą,
pewnie do dziś. Bo kto by się przejmował kimś, kto wszystkich innych ma za nic?
KONIEC
:)
Trafiłem na tę stronę przez Google, nie powiem ciekawa :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń