Ta
cała sprawa to nie na moje nerwy - pomyślałam. I nadal nie rozumiem jednego,
dlaczego Wiesiek wymyślił sobie napisanie listu do mnie, a nie do tej, jak jej
tam było, a właśnie... Angeli... Może należałoby ją odnaleźć? Zaraz zaraz, skąd
te listy od niej przychodziły? Gdzie ja upchnęłam te koperty? Chyba są w mojej
torebce... Rzuciłam się wyciągać wszystkie szpargały, ale nie mogłam wymacać
żadnej z kopert. Odwróciłam torebkę do góry nogami i wysypałam z niej wszystko
na kanapę.
Jest!
- wykrzyczałam. Spojrzałam na pocztową pieczątkę, bo na odwrocie nie było
adresu nadawcy i zamurowało mnie. Latisana! Przecież stamtąd pochodziły te
opakowania, które znaleźliśmy z Tomaszem w moim schowku w Poznaniu. Gdzie mój
telefon? Muszę natychmiast zadzwonić do Michała. Ja muszę tam jechać! Trzeba
znaleźć tę Angelę!
-
Michał? Cześć. Muszę ci coś pokazać. Przyjdę pojutrze do ciebie.
-
Cześć Lena. Miło cię słyszeć. Masz na myśli listy? - z nadzieją w głosie spytał
Michał.
-
Tak. Tomasz dał ci te spleśniałe owoce, opakowania i ten cały wór kluczy?
-
Przed chwilą przyjechał. Naprawdę nie wiedziałaś, że Wiesiek coś takiego u
ciebie trzymał?
-
Ja? A skąd! Przecież mnie znasz. Moje roztrzepanie... Sam wiesz. On tam kiedyś
trzymał meble, ubrania, jak się przeprowadzał. Nie miałam pojęcia, że schował
tam coś takiego. Jak widać było to bezpieczne miejsce przez pewien czas, bo
dopiero jak go zabili zaczęli tam szukać. Wiesz, że on miał romans?
-
Wiesiek? - Michał zdziwił się nie mniej niż ja.
-
Z jakąś Angelą. To Włoszka chyba. Pisała do niego po angielsku. Zresztą to
jedyny język, opórcz polskiego rzecz jasna, który Wiesiek trochę
rozumiał.
-
Włoszka mówisz?
-
Zastanawiające prawda?
-
Ahaa. Był adres na kopercie? Bo chyba kopertę sobie obejrzałaś dokładnie, na
ile cię znam.
-
Adresu żadnego. W kopercie też nic. Zwyczajne listy miłosne, aczkolwiek z
jakimiś informacjami. Za to pieczątka pocztowa zupełnie czytelna. Zgadnij skąd.
-
Skoro Włoszka, to pewnie Włochy. Latisana.
-
Właśnie. Słuchaj, tę Angelę trzeba przecież znaleźć. Może ona ma coś wspólnego
z tym zamordowaniem Wieśka, choć ja osobiście wątpię, aby to ona zrobiła.
Włoszki mają temperament, ale ta go chyba naprawdę kochała...
-
Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy, aby jechać do Włoch - przerwał mi
Michał. - To nie jest bezpieczne. Za dużo wiesz.
-
Nie strasz mnie. Sama dobrze wiem, że za dużo wiem. A w ogóle to był tu dziś
Igor. On ma chyba coś z tym wszystkim wspólnego. Chciał na siłę wejść do mojego
domu, tłumacząc, że niby po jakieś rzeczy. Powiedziałam mu, żeby się wypchał i
wyrzuciłam mu graty przez balkon, więc gdyby ktoś zgłaszał jakiś incydent z
wyrzucaniem rzeczy za okna tu w mojej okolicy, to pewnie mnie będzie mieć na
myśli, więc gdyby.....
-
Słowotok nerwowy - stwierdził, przerywając mi i śmiejąc się, Michał. -
Spokojnie. Nie musisz się obawiać, że ktoś cię zamknie. W razie czego biorę to
na siebie. Masz już dość problemów. Czego Igor chciał? - zapytał zaniepokojony
Michał.
-
Chciał szukać w mieszkaniu swoich rzeczy. Wiesz, pewnie nie tylko ten jeden
list tu jest.
-
Bardzo możliwe. Te listy miłosne do Wieśka będę musiał ci zabrać.
-
Wiem. Przyniosę ci je pojutrze. Odezwę się jutro.
-
Trzymaj się i uważaj na siebie.
-
Jasne - powiedziałam i rozłączyłam się.
Wiedziałam,
że będę musiała dać te listy policji. Pojadę jutro do biura, zrobię sobie
ksero, a przy okazji posprawdzam te wszystkie miejsca. Trzeba dotrzeć jakoś do
tej Angeli, nawiązać z nią kontakt i chyba należałoby zrobić rundkę po
cmentarzu...