W czarnej dużej bawełnianej torebce mieszkał sobie
w jednej z przegródek pęk kluczy. Każdy klucz był inny. Jeden był duży, od
największej dziurki w drzwiach wejściowych do domu. Pozostałe były od niego
znacznie mniejsze, ale wcale nie miały z tego powodu kompleksów, ponieważ każdy
z nich był wyjątkowy i równie ważny jak duży klucz. Każdy był potrzebny. Do
otworzenia drzwi służyły wytrwale jeszcze trzy klucze - dwa były oznaczone
kolorami - jeden różowym, a drugi zielonym. Natomiast trzeci klucz wyróżniał się
kształtem. Był płaski, ale miał ząbki po obu stronach. Lubił mówić, że jest
podobny do miecza... właśnie przez te ząbki po obu stronach. Czuł się z ich
powodu dumny. Zresztą spośród wszystkich ten klucz był najstarszy.
Kolorem wyróżniony został także najmłodszy klucz, który otwierał główne drzwi
wejściowe. Klucz ten ubrano w ciemną zieleń. Najmniejszy klucz wiedział, w
jakim sklepie są promocje, był zawsze zorientowany, czy ceny idą w górę, czy w
dół, przynosił dobre i złe wiadomości. Ów kluczyk był kluczem od
skrzynki.
Kluczom bardzo dobrze się mieszkało w czarnej
torebce. Czuły się tam wygodnie, bezpiecznie. Jednak pewnego dnia do torebki
wprowadziły się kolejne klucze. Nie były jednak tak kolorowe, stare i właściwie
się nie wyróżniały. Były jednak podobne do tych z pierwszego pęku, bo były
także kluczami od mieszkania i od skrzynki na listy. Klucze z pierwszego pęku
szybko się przyzwyczaiły do nowych lokatorów i nie czuły się wcale zagrożone.
Szybko zaprzyjaźniły się jedne z drugimi. Wiedziały, że są ważne, potrzebne i
że nie stanowią dla siebie wzajemnie żadnego zagrożenia.
I jedne i drugie klucze bardzo lubiły swoją
właścicielkę, choć najczęściej oglądały tylko jej dłonie, ale te dłonie im się
podobały. Lubiły słuchać także głosu dziewczyny, która nosiła je w swojej
torebce.
Pewnego mroźnego dnia, drugi pęk kluczy bardzo się
namęczył przy otwieraniu drzwi. Kluczom było zimno, dziwnie... Gdy najmniejszy
z kluczy usiłował dostać się do skrzynki, wypadł właścicielce z ręki. Upadł na
podłogę, głośno piszcząc i płacząc. Stracił część swojego plastikowego uszka i
musiał opuścić swoich towarzyszy. Dziewczyna, do której należał, podniosła go
troskliwie z posadzki, obejrzała dokładnie, tak że przy okazji kluczyk mógł się
jej przyjrzeć. Pomyślał, że musi koniecznie opowiedzieć swoim towarzyszom o
tym, co mu się przytrafiło. Nie wiedział jednak, kiedy do nich wróci.
Dziewczyna schowała go do kieszeni.
Kluczyk przez kilka dni musiał mieszkać w lewej
kieszeni kurtki wraz z paczką chusteczek i pomadką ochronną. Nie podobało mu
się to nowe mieszkanie. Nie było tam tak wesoło, radośnie jak w torebce. Miewał
zawroty głowy i czuł się jeszcze gorzej. Było mu smutno. Czuł się odsunięty.
Został inwalidą. Nie mógł być przyczepiony tak, jak inne klucze, do metalowego
kółka. Czuł się niepotrzebny, choć przecież nadal dzielnie pełnił swoją
zaszczytną funkcję i każdego dnia otwierał skrzynkę na listy.
Jednego dnia było mu wyjątkowo źle. Wytrzęsło go
mocno w kieszeni, tak bardzo, jakby pływał po morzu statkiem podczas sztormu. Myślał,
że nabawi się zaraz choroby morskiej. Tego dnia dziewczyna wyjęła kluczyk z
kieszeni i przywiązała do niego kawałek mocnego sznurka, a sznurek przyczepiła
do kółka. Kluczyk wrócił do towarzyszy. Opowiedział im ze szczegółami wszystko,
co go spotkało.
"Widziałem ją. Widziałem jej twarz." - mówił zachwycony. "Ona jest taka ładna!" - wykrzykiwał, mówiąc o dziewczynie.
"To pewnie dlatego wprowadziły się tu one." - powiedział ze smutkiem najstarszy klucz, ten z pierwszego pęczka i wskazał na trzy klucze w kolorze srebra.
"On może mieć rację." - odezwał się
pędzel do pudru, który wystawił głowę z kosmetyczki. - "Widziałem je jak
leżały na stole w pewnym domu, a później on je jej dał."
"Jaki on? Jaki on?" - chciały wiedzieć
ciekawskie kolorowe klucze.
"Mężczyzna. Był wysoki. Wyższy niż ona, więc
nie mogłem dojrzeć, jak wygląda." - powiedział niebieski długopis. -
"Napisał mną kartkę do niej, że zostawia jej te klucze, bo on musi wyjść
wcześniej do pracy, a nie chciał jej budzić. Powiedział jej też, że te klucze
są dla niej i że ma nadzieję, iż częściej będzie ich używała."
"Jesteś pewny?" - spytał duży klucz.
"Tak. Przecież sam napisałem tę
wiadomość." - odrzekł długopis.
"Ona często z nim rozmawia. Piją razem kawę,
śmieją się. Ona chyba go bardzo lubi." - powiedział pędzel do pudru.
Klucze bardzo się zmartwiły. Zrobiło im się
przykro. Do tej pory zawsze były potrzebne, a teraz... Dziewczyna starała się
je dobrze traktować, dbała o nie, nie rzucała ich byle gdzie.
"A jeśli nas komuś odda?" - wyraziły niepokój
klucze z drugiego pęczka. - "Przecież tamte nie są kluczami od auta, od
biura, ani od piwnicy. One w ogóle nie są jej."
Nowe
klucze przysłuchiwały się rozmowom mieszkańców torebki i czuły się dumne,
wyróżnione, wspaniałe. Uważały, że są najlepsze i najważniejsze. Były pewne, że
dziewczyna pozbędzie się wszystkich mieszkańców torebki i one będą jedyne.
Przecież zawsze były najważniejsze. Bywały w różnych miejscach, mieszkały w
różnych torebkach i zawsze, ale to zawsze ich właściciel się o nie upominał i z
tego powodu czuły się jeszcze ważniejsze, a poza tym zrobiły się zarozumiałe.
Nie chciały rozmawiać z innymi mieszkańcami. Wyniośle milczały, udając, że nie
rozumieją, co się do nich mówi.
"Dlaczego
z nami nie rozmawiacie?" - zwrócił się do nowych lokatorów
kluczyk-inwalida.
W
odpowiedzi usłyszał... ciszę.
"Wiecie,
że to tak niegrzecznie nie odzywać się, udawać, że nie słyszycie, co do was
mówimy?" - nie rezygnował kluczyk.
"A po cóż my mamy z wami rozmawiać?" -
odezwał się łaskawie największy z nowych kluczy - klucz okrągły. -
"Przecież wy jesteście tacy zwyczajni. Nigdzie nie byliście, nic o świecie
nie wiecie. A może jeszcze mamy się z wami zaprzyjaźnić? I z tym kaleką
też?" - spytały z pogardą nowe klucze. - "My jesteśmy wytworne,
wspaniałe, najlepsze." - powiedziały wyniośle.
"Woda sodowa uderzyła im do głowy" - stwierdził najstarszy klucz, ten który uważał, że jest podobny do miecza. - "Pomieszało im się od tych wszystkich torebek, miejsc" - powiedział.
"Ignorujmy je. Nie warto się przejmować nimi, które się nikim, oprócz nich samych, nie przejmują" - powiedział niebieski długopis.