-
Czego chcesz? - spytałam Igora, podchodząc powoli do wejścia.
-
Co jesteś taka niemiła? Ani dobry wieczór, ani cześć, ani nic. Mogłabyś się
chociaż skarbie przywitać - wycedził przez zęby Igor.
-
Skarbie? A od kiedy ja jestem twoim skarbem? Ostatnio gdy ze mną rozmawiałeś,
twierdziłeś, że jestem kulą u nogi... Co tu robisz?
-
Czekam na ciebie. Mogę wejść?
-
Nie. Mów, czego chcesz, bo chciałabym już pójść do domu - powiedziałam
rozzłoszczona. - Nie jesteś tu bez powodu. Przecież byś się nie pofatygował...
-
Muszę wejść do domu, bo chcę swoje rzeczy. Coś tam u ciebie na pewno
zostawiłem.
-
Niemożliwe, że tak nagle ci się przypomniało. Jakieś szpargały chyba tam są,
ale zapomnij, że cię wpuszczę o tej porze do mojego domu, będę stać i patrzeć,
jak przewracasz moje mieszkanie do góry nogami i przez pół nocy będę sprzątać
ten syf, który po sobie zostawisz. Jak coś znajdę, to spakuję i odeślę ci
pocztą, ale do mojego domu więcej nie wejdziesz.
-
Oszalałaś kobieto! - krzyknął Igor, łapiąc mnie za ramię.
-
Puść mnie i daj mi święty spokój - powiedziałam, wyszarpując się z jego
uścisku.
-
Masz mi oddać moje rzeczy natychmiast - zażądał.
-
Chyba sobie żartujesz. Żegnam - rzuciłam i odwróciłam się, aby otworzyć drzwi
do klatki.
-
Nigdzie nie pójdziesz!
-
To ty nigdzie nie pójdziesz - powiedziałam, odsuwając się, żeby wypuścić
sąsiada i jego psa.
-
Dobry wieczór pani Magdo - przywitał się sąsiad. - Jakiś problem z tym panem?
-
Dobry wieczór panie Darku. Ależ skąd. Ten pan już sobie idzie - powiedziałam ze
słodkim jak sztuczny miód uśmiechem. - Miłego wieczoru życzę panu.
-
I wzajemnie - odpowiedział sąsiad, przytrzymując mi drzwi.
Odwróciłam
się i weszłam do klatki, słysząc za plecami gniewne mamrotanie Igora. Wbiegłam szybko
po schodach, myśląc o kąpieli. Winda czekała jakbym ją zamówiła. Tylko kilka
pięter i już własny dom, bezpieczny, z odpowiednimi zamkami. Ledwie weszłam do
domu, zamknęłam za sobą drzwi, usłyszałam czyjeś wydzieranie się pod moim
balkonem. Ktoś krzyczał: "Magda! Magdaaaaa!" Czyżby to był Igor,
pomyślałam. Czego chce ten kretyn? Znowu te stare plotkary będą mówić, że
sprowadzam tu takich, owakich....
Odłożyłam
swoje rzeczy i popędziłam na balkon, aby uciszyć Igora.
-
Zamknij się i przestań się wydzierać, bo zadzwonię na policję, że zakłócasz
spokój - wykrzyczałam.
-
Oddaj mi moje rzeczy ty jędzo! - Igor nie dawał za wygraną.
Poszłam
do pokoju, otworzyłam szafę, wyjęłam worek, który uzupełniłam z jego gratami, z
półki zgarnęłam pozostałe szpargały, zawiązałam porządnie i wróciłam i na
balkon.
-
Masz! - krzyknęłam, wyrzucając worek przez balkon. Mało mnie obchodziło, co
pomyślą inni. Chciałam mieć spokój. Skoro sąsiad z drugiego piętra wyrzucał
przez balkon meble, to ja mogę ten jeden worek. Zresztą nikt nie przechodził,
więc przeszło ulgowo. Tylko wór rozwalił się i rzeczy rozsypały się po
trawniku.
-
Więcej już nie ma. Spadaj stąd - wykrzyczałam i wróciłam do mieszkania. Igor
coś tam jeszcze pokrzykiwał, ale nie miałam ochoty go słuchać.
Pewnie
mu o te listy chodziło. On musi mieć coś wspólnego z tą sprawą Wieśka. Po cóż
innego by się tu pojawiał - rozmyślałam, wyciągając z torebki listy, które
znalazłam w schowku.
Usiadłam
na podłodze i zaczęłam czytać znalezioną korespondencję. Połowę stanowiły
wyznania miłosne jakiejś Angeli. Wiesio i romans... Ciekawe. Kolejny list
był także od Angeli... Co też ona w nim widziała, nie umiałam pojąć. Z
pewnością było to coś takiego, czego nie dostrzegała żadna inna pani. Ona chyba
naprawdę była w nim zakochana... Zaraz, zaraz. Co ona tu pisze? Karzeł i Słoma?
Co oni wywieźli z suszarni? Cmentarz...?