Michał
wyszedł w pośpiechu i znowu zostałam sama w domu. Musiałam uporządkować
sobie informacje, które przed chwilą usłyszałam od niego. Nie miałam
pojęcia, czy ci, którzy wykończyli Wieśka, zdają sobie sprawę z tego, ile
ja wiem. Jeżeli nie, to jestem względnie bezpieczna, lecz jeśli tak, to
mogę być pewna, że będą mnie usiłowali wykończyć. Na razie próbowali
mnie wystraszyć, ale niedoczekanie!
Porzuciłam
rozważania, wzięłam kąpiel i udałam się spać. Zbyt wiele wrażeń jak na
jeden dzień. Nazajutrz wzięłam wolne. Musiałam pojechać do Poznania.
Mieszkanie długo stało puste. Dopiero od trzech tygodni mieszka tam
Agnieszka z Pawłem, ale i tak tylko do czasu aż w ich domu skończy się
remont. Do komórki na korytarzu nikt nie zagląda. Od czasu gdy Wiesiek
przestał ją użytkować, w ogóle jej nie otwierałam. Nie mam pojęcia, co
tam się może znajdować.
Droga
upłynęła mi na rozważaniach nad tą całą sytuacją i wyszło mi z tego
tylko tyle, że teraz mnie powinni wykończyć, bo to co wiem i co zaczyna
mi się układać w pewną całość, może wysłać ich za kratki na długie lata.
Nie jestem jeszcze wszystkiego pewna... Coraz więcej mi się przypomina,
bo przecież pracowałam z Wieśkiem, widziałam, kto do niego przychodził,
pamiętam urywki rozmów, twarze, głosy... A teraz jeszcze te miejsca poza
Polską. Cholera! Przecież on kiedyś tak usilnie próbował mnie odwiedzić
w Dublinie i chciał wybierać się ze mną do Włoch... dopóki nie
dowiedział się, że jadę z Igorem. Jeśli jeszcze Igor jest w to wplątany,
a wszystko na to zaczyna wskazywać, to wpadłam w szambo... i to cała! I
wcale nie jestem z tego powodu szczęśliwa.
Umówiłam
się z Agnieszką, że wpadnę do nich przy okazji na kawę. Miałam
nadzieję, że Paweł będzie mógł mi pożyczyć kilka map, na których
Michałowi bardzo zależało.
Otworzyłam
drzwi klatki schodowej swoim kluczem i nawet wejść nie zdążyłam, bo z
wypadł z nich jakiś facet. Obejrzałam się za nim, wzruszyłam ramionami i
weszłam do środka. Mieszkanie mieściło się na pierwszym piętrze.
Weszłam na półpiętro i zobaczyłam, że koło drzwi komórki coś leży,
jakby szmata. Podeszłam bliżej i podniosłam to coś. Szmata okazała się
woreczkiem i to dość ciężkim. Zajrzałam do środka i zobaczyłam całe
mnóstwo kluczy. Kolejny klucz tkwił krzywo w zamku drzwi do komórki. Na
szczęście nie pasował. Poskładałam sobie wszystko w głowie. Ten facet,
który wypadł z bramy jak oparzony chyba chciał się tu dostać, tylko ktoś
musiał go pewnie wystraszyć.
Wygrzebałam
z torebki klucz, otworzyłam drzwi. W komórce królował kurz, pajęczyny i
całe mnóstwo kartonów. Chyba sama się przez to nie przekopię. Zamknęłam
drzwi i weszłam na piętro. Nacisnęłam dzwonek...
- Czego dzwonisz jak na alarm? - spytała Agnieszka, otwierając mi drzwi.
- Ładnie mnie witasz. Cześć. Mogę wejść?
-
Czekałam na ciebie, Paweł niedługo ma też wrócić. Zaraz wstawię wodę na
kawę, chyba się napijesz co? - spytała Agnieszka, wpuszczając mnie do
środka.
- Aga, czekaj, za moment. Możesz pójść ze mną do komórki? Muszę zobaczyć, co tam jest w tych kartonach - wyjaśniłam.
- A nie możesz zrobić tego później?
-
To mi nie daje spokoju. Zaraz ci wszystko powiem, tylko się przebiorę i
tobie też radzę, bo w tej komórce jest tyle kurzu, że będziemy w nim
całe.
- Co ty znowu wymyśliłaś?
- Nie ja. Wiesiek! - wykrzyczałam z łazienki, do której poszłam od razu.
- Jak Wiesiek?
- Może lepiej usiądź - powiedziałam, wychodząc.
- A co?
- Zaraz ci powiem, siadaj lepiej, tylko wygodnie usiądź.
- Już siadam. Coś ty taka nerwowa?
- Wiesiek został zamordowany i...
- Co?! Jak to? Żartujesz sobie?
-
Niestety nie. Nawet policja mnie przesłuchiwała. Wiesz, on prowadził
jakieś szemrane interesy. Podobno był zamieszany w handel ludźmi i
sprzedaż narkotyków. Michał mi mówił.
- Jasna cholera! I dlatego chcesz przejrzeć rzeczy z komórki?
-
Wiesiek kiedyś trzymał swoje graty w niej i może coś tam się uda
jeszcze znaleźć. Widzisz, ja chyba za dużo wiem i lepiej by było, gdybyś
milczała, jeśli by cię ktoś o mnie pytał. Pamiętaj, jesteś ślepa,
głucha, głupia i nic nie wiesz. W razie czego powiedz, że mają mnie
szukać. Zarówno policja, jak i ci bandyci wiedzą, że jestem zamieszana,
więc mi bardziej nie zaszkodzisz. I w żadnym razie nie przyznawaj się,
że mnie dobrze znasz. Pawłowi lepiej nie mówić. Im mniej osób wie, tym
lepiej.
- Dobrze już dobrze. Nic nie wiem, jestem ślepa, głucha i nie będę z nikim rozmawiać o tym.
- Możesz najwyżej ze mną albo z Michałem. Idź się przebrać, co?
Agnieszka
poszła do sypialni ubrać jakieś inne ciuchy, a ja siedziałam i
przyglądałam się kluczom w worku. Wyglądały mi trochę jak klucze Wieśka.
Czyżby tego właśnie szukali u niego w mieszkaniu? Spojrzałam za okno.
Jakiś mężczyzna kręcił się koło bramy, jakby czekał aż ktoś będzie
wchodził lub wychodził.
- Aga, możesz tu przyjść?
- Czemu się tak denerwujesz? - zapytała Agnieszka, wchodząc do pokoju.
- Spójrz za okno. Znasz tego faceta?
- Nie, nigdy go nie widziałam. To może być jeden z tych, co wykończyli Wieśka?
-
Nie wiem. Wygląda podejrzanie. Może dla nich pracuje. Nie chcę ci na
razie wszystkiego mówić, bo możesz być w niebezpieczeństwie przez tę
wiedzę. Opowiem ci, jak się to wszystko skończy. Obiecuję. A teraz
chodźmy tam, co?
- Czekaj, wyjmę klucze z torebki.
- Zamknij na wszystkie zamki. Na wszelki wypadek.
- Dobrze, tylko już się tak nie denerwuj - powiedziała Aga, zamykając drzwi.
Zeszłyśmy na półpiętro. Szarpałam się chwilę z opornym zamkiem i komórka stanęła otworem.
- Ale tu brudno - skrzywiła się Aga.
- Słyszysz? - spytałam z niepokojem, łapiąc Agę za rękaw bluzy.
- Co?
- Cicho - powiedziałam szeptem. - Ktoś tu idzie.
Wepchnęłam
Agę do środka i szybko, najciszej jak się dało, zamknęłam drzwi i
przekręciłam od środka klucz. Zdążyłyśmy właściwie w ostatniej chwili.
Ktoś wszedł na półpiętro, zatrzymał się i zapukał do drzwi komórki.
Spojrzałam na Agę, jednocześnie kładąc palec na ustach. Myślałam tylko o
tym, że mój telefon został w tamtych spodniach w mieszkaniu i że w
razie czego...
Człowiek za drzwiami znowu zapukał.