piątek, 12 kwietnia 2013

To skomplikowane - cz. 24.



Michał wyszedł, zostawiając mnie w rozterce. Co ja niby mam zrobić z Tomaszem? Jest przystojny, miły, wysportowany, jak na faceta – inteligentny, nawet jest o czym z nim porozmawiać, poza tym pomógł mi w tym Poznaniu, ale... sama nie wiem... Mam siedzieć i patrzeć na niego? Nie dam rady. Z takim facetem można pokusić się o romansik... albo nie. To za mało. O całą historię miłosną ze szczęśliwym zakończeniem!

Teraz to już zupełnie oszalałam. Przecież jest przyjaciel Michała. Joanna zna go świetnie. Karol jest jego kuzynem. Wszyscy wokół go znają, a ja nie miałam pojęcia o jego istnieniu. A teraz jeszcze wyjdzie... Wolę o tym nie myśleć. Czuję się jak ostatnia kretynka. Już też nie miałam na kogo trafić. Podoba mi się, jednak cóż z tego. Oni wszyscy go znają! Gdybym miała robić z nim to, co mi właśnie chodzi po głowie... Oh!

Jasna cholera! Pięknie mnie urządzili. Choć... gdyby Tomasz był pod ręką, to nie miałabym powodu, aby obawiać się Igora...

Czego ja się tak boję? Przecież ze strony Tomasza nic mi nie grozi. Chyba... Za to Igor chce mnie wykończyć. I to nie on jeden. Niestety.

***

Wyszłam z łazienki otulona szlafrokiem, nie przestając rozmyślać o Igorze i o Tomaszu. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. O tej porze? Dziwne. Kto to może być? A jeśli znowu chcą mi zrobić krzywdę? A jeśli to ktoś z nich? No dobra. Raz kozie śmierć. Przecież nie muszę od razu otwierać wszystkich zamków. Wystarczy, że spojrzę, kto stoi za drzwiami.

Powoli, jak najciszej otworzyłam pierwsze drzwi i na palcach wspięłam się wizjera.

- Auuuaaa! – wrzasnęłam, uderzając głową o drzwi. Za drzwiami stał Tomasz. – Już otwieram! Chwileczkę! – zawołałam, próbując okiełznać rozczochrane mokre włosy.

- Dobry wieczór – powiedział Tomasz, gdy tylko otworzyłam drugie drzwi.

- Witaj. Co ty tu...?

- Michał mnie przysłał. Poza tym Joanna bardzo się o ciebie martwi.

- Michał? Joanna? Wejdź proszę. Czuj się – powiedziałam, zamykając drzwi na wszystkie możliwe zamki.

- Mówili, że jesteś zdenerwowana bardziej niż zwykle, że się boisz...

- Co tak patrzysz?

- Nie. Nic. Naprawdę jesteś spanikowana.

- No a coś ty myślał? Jakbyś słyszał na własne uszy, że twój były facet, chce ciebie wykończyć, to też byś się bał.

- Mi to nie grozi. Wolę kobiety – powiedział rozbawiony Tomasz.

- Tak. Jasne. Tylko widzisz, Igor wcale nie żartuje i sądzę, że łagodnie by się ze mną nie obszedł. Uwierzysz, że żyję jeszcze tylko dlatego, że on nie wie, co ja wiem i że chce wiedzieć to, co wiem ja.

- Uwierzę. Michał mi mówił.

- No tak. Zapomniałam, że mówicie sobie o wszystkim, a ja już nie mam za grosz prywatności nawet we własnym domu.

- Przestań. Proszę. To nie tak.

- A jak? Chcesz kawy, herbaty? A właściwie sam się obsłuż – wycedziłam, nie czekając na odpowiedź. – Nie mam do tego głowy.

- Może tobie też coś zrobić? Masz melisę?

- Na mnie nie działa herbatka z melisy jeśli o to ci chodzi. No chyba, że na pół kubka wody wrzucisz tak ze trzy saszetki, to będzie szansa, że w ogóle podziała.

- Mówisz serio?

- A czy wyglądam jakbym żartowała?

- Joanna mówiła, że nie będzie z tobą łatwo.

- Co?! Będziesz mnie teraz pilnował? Nie jestem dzieckiem.

- Ale się boisz. Natomiast wszyscy wokół boją się o ciebie, ludzie Michała mają kłopot, aby cię upilnować, a ten cały Igor w ogóle mi się nie podoba. Wydaje mi się, że to niebezpieczny typ. Nie cofnie się przed niczym. Dlatego tu jestem. Jeśli jednak wolisz zostać sama, pójdę sobie, a Michał przyśle swoich zamiast mnie.

- Nie, wolę nie. Zostań. Nie idź. Nie chcę tych jego ludzi tutaj. Tylko mnie denerwują i ja się potem boję, że to ktoś od Igora. Oszaleć można z wami wszystkimi. Chyba nie mam wyboru i muszę się pogodzić z tym, że ktoś z was będzie mnie pilnował. Szczerze mówiąc, wolę, żebyś to był ty niż jakiś przypadkowy glina. Jeszcze mu przywalę patelnią i potem będzie, że napadłam na policjanta.

- Połóż się. Zrobię herbatę.

- Niech ci będzie – poddałam się i poszłam do sypialni. Po chwili przyszedł Tomasz z herbatą. – Wiesz, ja chyba nie zasnę.

- Spróbuj jednak. Musisz wypocząć.

- A ty co będziesz robił?

- Poczytam. Przecież masz tu całe mnóstwo książek. Na pewno znajdę coś dla siebie.

- Ale możesz iść spać. W drugim pokoju jest łóżko. W środku jest czysta pościel. Nie musisz mnie aż tak pilnować.

- Nie jestem zmęczony. Zresztą wolę nie zasypiać. Nakombinowałaś ostatnio za bardzo i...

- Co i?

- Nie jesteś bezpieczna. Za dużo wiesz, a Igor może nagle stwierdzić, że nie jesteś mu już potrzebna. Przecież Michał nie będzie cię narażał. Zresztą nikt tego nie chce. Sama narobiłaś sobie wystarczająco dużych kłopotów.

- A ty?

- Co ja?

- No czemu tu jesteś? Przecież nie chodzi tylko o Joannę i Michała...

- Martwiłem się. A ty masz talent do pakowania się w kłopoty. Szkoda by cię było. Spróbuj zasnąć. Gdyby coś, będę w drugim pokoju. Dobranoc.

- Dobranoc.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

To skomplikowane - cz. 23.



- Skąd ci to przyszło do głowy?

- Widzę po twojej minie. Naślesz na mnie kogoś i nawet w toalecie będzie czuwać nade mną wasze oko.

- Już czuwa.

- Pięknie. Ciekawe, czemu ja nic o tym nie wiem, co?

- Przecież zrobiłabyś wszystko, aby zgubić ogon. Prawie ci się to ostatnio udało.

- A jednak! Jestem z siebie dumna.

- Wariatka.

- Dzięki. Rozumiem, że to miał być komplement. Idź już.

- Wyrzucasz mnie?

- Nie. Tylko my tu gadu gadu, a przestępcy na wolności. Idź ich łapać. Może któryś sypnie wam Igora, a wtedy wreszcie będę mieć święty spokój.

- Na twoim miejscu nie liczyłbym na to.

- Ah... rzeczywiście. Wciąż zapominam, że święty spokój to luksus, na który chyba sobie nigdy nie pozwolę. Mam coś jeszcze dla ciebie.

- Co takiego?

- A mapkę, którą przerysowałam sobie z blachy Igora. Pewnie wam coś pomoże.

- Dopiero teraz mi o tym mówisz?!

- Zapomniałam, bo jak on powiedział, że chce mnie zabić, to ja wciąż nie mogę przestać o tym myśleć i...

- Już dobrze. Pokaż.

- Tu jest Dublin i Latisana. Pewnie tam, gdzie te owoce przetwarzają czy coś – powiedziałam, podając Michałowi kartkę z rysunkiem.

- Hmmmm....

- No i czemu nic nie mówisz?!

- Myślę. Coś mi się układa.

- Ale ja jestem głupia!

- Czemu?

- Mogłam ukraść Igorowi tę blachę, zrobić zdjęcie albo cokolwiek. Tylko ty wiesz i ja wiem, że on ma coś wspólnego z tym wszystkim. A ja mu pozwoliłam zabrać dowody, a jedyne co mamy na niego, to moje słowa. Wyprze się gnojek, a ja nic nie zeznam, dopóki ktoś inny go nie sypnie albo znajdziecie coś na niego. Wszystko co ci mówię o Igorze, mówię prywatnie i zabraniam ci wykorzystać. Jakby co, wyprę się wszystkiego, odwołam, nie przyznam się. Chcę żyć.

- Obiecuję, że będziesz. Spróbuję jakoś ogarnąć tych Włochów. Może trafię na jakieś konkretne powiązania, transakcje, cokolwiek. Tylko tak dotrzemy do Igora. A póki co – pilnuj się i nie rób głupot.

- Będę grzeczna.

- Wątpię.

- Serio. Będę. Obiecuję.

- I tak przyślę Tomka, bo z tobą to nigdy nic nie wiadomo. Można spodziewać się po tobie wszystkiego, tylko nie tego, czego spodziewać by się chciało.

- Tomka? Tomasza znaczy się?

- Tak. Mojego przyjaciela Tomasza Martena. Kuzyna Karola Limanowskiego, który jest mężem twojej przyjaciółki Joanny.

- Skąd ty...? Jak ty...? Wiedziałeś to wszystko? Czemu ja nie wiedziała?

- Nie pytałaś.

- I co ja niby mam z nim zrobić?

- Co chcesz – powiedział Michał, uśmiechając się i zbierając papiery.




czwartek, 4 kwietnia 2013

To skomplikowane - cz. 22.

- Dobrze, że jesteś wreszcie – powiedziałam, otwierając drzwi i wpuszczając Michała do środka. – Zaczynam wariować, gadam do siebie, mózg mi paruje uszami. Igor mnie zabiję, mówię ci, jak sie tylko dowie tego, co chce, to ja będę wąchać kwiatki od spodu.

- Uspokój się. Wiesz przecież, że stale pilnuje cię ktoś z moich ludzi. Zresztą mają z tobą urwanie głowy, bo twoja pomysłowość nie zna granic. Czy ty naprawdę musiałaś iść do kamienicy?

- Oj no... ja tylko jechałam za Igorem i on tam pojechał, tylko najpierw odwiózł jedną taką na Korzenną.

- Skoro podsłuchałaś jego rozmowę i wiesz, jakie on ma wobec ciebie zamiary, to czemu go śledziłaś? Już zupełnie na głowę upadłaś?

- No nie... chciałam się przekonać z kim on się spotyka i co robi, a jak już znaleźliśmy się pod kamienicą Wieśka i ja tam weszłam, to mogłam albo wykorzystać okazję, albo uciec, a wtedy na pewno już nie byłoby takiej możliwości, aby tam wejść i żeby Igor nie wiedział, że ja tam byłam. Zresztą jak wy żeście szukali tam co?

- Normalnie.

- Przecież to było pod podłogą! Trzeba było rozebrać dom na drzazgi, a przynajmniej zerwać podłogi.

- A myślisz, że moi ludzie na to nie wpadli?

- No myślę, że nie. Przecież nie znaleźli. Jakoś do głowy im nie przyszło, że pod kaloryferem też jest podłoga.

- A jaki idiota chowa papiery pod kaloryferem?

- Wiesiek.

- Trzeba przyznać, że miewał dziwne pomysły.

- Chował wszystko w różnych miejscach. Wiesz, ja sobie myślę, że on po prostu cierpiał na manię prześladowczą. Zbierał papiery na różnych ludzi, a poza tym był tchórzem. Wciąż zgrywał się, że jaki to z niego bohater, ale portkami trząsł, gdy tylko ktoś na niego krzywo spojrzał.

- Jakoś mnie to nie dziwi. Dawaj te teczki.

- Proszę ja ciebie bardzo. I tak zrobiłam kopię.

- Wiedziałem.

- No co? Zeskanowałam. Chciałam najpierw zrobić ksero w centrum handlowym, ale aż taka głupia nie jestem. Jeśli ktoś od Igora za mną łazi to żadne ksero nie jest bezpieczne. A dysku mi nie przetrzepie. Musiałby go ukraść, ale to tylko po moim trupie.

- I on to wszystko trzymał w domu?!

- Jak widzisz.

- Albo był naprawdę głupi, albo rzeczywiście bał się wszystkich i wszędzie węszył zagrożenie. Ciekawe, ciekawe – mówił Michał, przeglądając teczki Wieśka.

- Wiesz, ja niezbyt wiele z tego potrafię zrozumieć, ale z tego, co zauważyłam, na Igora nic tam nie ma.

- Mówiłaś. Zresztą sam widzę. Za to możemy rozwalić im całe zagraniczne przedsiębiorstwo.

- Nie całe. Na Włochów nic tam nie ma. Na Igora też nie. Jestem pewna, że jak się jedno z drugim poskłada, to będzie już pełny obraz.

- Być może.

- Z tych listów Angeli do Wieśka to wiem tylko tyle, że ona musiała być dobrze zorientowana. Nie wiem, co ich tak naprawdę łączyło, bo pisać to mogła do niego wszystko. Zna większość, o ile nie całą, polską bandę. Jestem pewna, że zna Igora. Jak zna innych, to zna i jego. Musisz ją znaleźć. Jak ty jej nie znajdziesz, to ja to zrobię. Znajdź ją.

- Obawiam się, że najpierw będziemy musieli rozprawić się z tym, co już mamy. Myślisz, że szef pozwoli, żebym zajmował się jakąś kobietą, zamiast likwidować bandę? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak twarde dowody właśnie mi dałaś.

- Zupełnie. Nie znam niemieckiego. Coś tam rozumiem, ale nie można tego nazwać znajomością języka.

- Pójdą siedzieć na długie lata. Dublin, Belgia, Czechy, Niemcy. Wszystkie nitki, kanały, towary, fabryki, nazwiska, umowy. Nie wiem jak to się znalazło u Wieśka, ale jest tu wszystko.

- No jak to jak? Jakbyś Wieśka nie znał. Gwizdnął komuś albo którąś z panienek do tego namówił. Przecież on uczciwość pojmował na swój własny sposób.

- Martwi mnie to, że nie mogę tych papierów w żaden sposób powiązać z naszymi i z ludźmi Igora. On musiał coś na nich mieć. Był dokładny.
- Wyjątkowo.

- Na Włochów mamy tylko to, co znalazłaś z Tomkiem.

- I pewnie nic im nie można udowodnić, bo nawet jak tam wpadniecie, to przecież przetwórstwo owoców nie jest nielegalne. Ukryją wszystko. Nie wierzę, że już nie zaczęli sprzątać, przenosić interesów.

- Na razie nic im nie udowodnimy.

- Wyprą się wszystkiego. Założę się, że jeszcze będą ściemniać, że nic nie wiedzieli o narkotykach. Cholera, cholera, cholera! Myślisz, że Igor mnie ukatrupi?

- Wiesz, że nie pozwolę na to.

- Ty coś kombinujesz – stwierdziłam, spoglądając na Michała.