-
Skąd ci to przyszło do głowy?
-
Widzę po twojej minie. Naślesz na mnie kogoś i nawet w toalecie będzie czuwać
nade mną wasze oko.
-
Już czuwa.
-
Pięknie. Ciekawe, czemu ja nic o tym nie wiem, co?
-
Przecież zrobiłabyś wszystko, aby zgubić ogon. Prawie ci się to ostatnio udało.
-
A jednak! Jestem z siebie dumna.
-
Wariatka.
-
Dzięki. Rozumiem, że to miał być komplement. Idź już.
-
Wyrzucasz mnie?
-
Nie. Tylko my tu gadu gadu, a przestępcy na wolności. Idź ich łapać. Może
któryś sypnie wam Igora, a wtedy wreszcie będę mieć święty spokój.
-
Na twoim miejscu nie liczyłbym na to.
-
Ah... rzeczywiście. Wciąż zapominam, że święty spokój to luksus, na który chyba
sobie nigdy nie pozwolę. Mam coś jeszcze dla ciebie.
-
Co takiego?
-
A mapkę, którą przerysowałam sobie z blachy Igora. Pewnie wam coś pomoże.
-
Dopiero teraz mi o tym mówisz?!
-
Zapomniałam, bo jak on powiedział, że chce mnie zabić, to ja wciąż nie mogę
przestać o tym myśleć i...
-
Już dobrze. Pokaż.
-
Tu jest Dublin i Latisana. Pewnie tam, gdzie te owoce przetwarzają czy coś –
powiedziałam, podając Michałowi kartkę z rysunkiem.
-
Hmmmm....
-
No i czemu nic nie mówisz?!
-
Myślę. Coś mi się układa.
-
Ale ja jestem głupia!
-
Czemu?
-
Mogłam ukraść Igorowi tę blachę, zrobić zdjęcie albo cokolwiek. Tylko ty wiesz
i ja wiem, że on ma coś wspólnego z tym wszystkim. A ja mu pozwoliłam zabrać
dowody, a jedyne co mamy na niego, to moje słowa. Wyprze się gnojek, a ja nic
nie zeznam, dopóki ktoś inny go nie sypnie albo znajdziecie coś na niego.
Wszystko co ci mówię o Igorze, mówię prywatnie i zabraniam ci wykorzystać.
Jakby co, wyprę się wszystkiego, odwołam, nie przyznam się. Chcę żyć.
-
Obiecuję, że będziesz. Spróbuję jakoś ogarnąć tych Włochów. Może trafię na
jakieś konkretne powiązania, transakcje, cokolwiek. Tylko tak dotrzemy do
Igora. A póki co – pilnuj się i nie rób głupot.
-
Będę grzeczna.
-
Wątpię.
-
Serio. Będę. Obiecuję.
-
I tak przyślę Tomka, bo z tobą to nigdy nic nie wiadomo. Można spodziewać się
po tobie wszystkiego, tylko nie tego, czego spodziewać by się chciało.
-
Tomka? Tomasza znaczy się?
-
Tak. Mojego przyjaciela Tomasza Martena. Kuzyna Karola Limanowskiego, który
jest mężem twojej przyjaciółki Joanny.
-
Skąd ty...? Jak ty...? Wiedziałeś to wszystko? Czemu ja nie wiedziała?
-
Nie pytałaś.
-
I co ja niby mam z nim zrobić?
-
Co chcesz – powiedział Michał, uśmiechając się i zbierając papiery.