poniedziałek, 8 kwietnia 2013

To skomplikowane - cz. 23.



- Skąd ci to przyszło do głowy?

- Widzę po twojej minie. Naślesz na mnie kogoś i nawet w toalecie będzie czuwać nade mną wasze oko.

- Już czuwa.

- Pięknie. Ciekawe, czemu ja nic o tym nie wiem, co?

- Przecież zrobiłabyś wszystko, aby zgubić ogon. Prawie ci się to ostatnio udało.

- A jednak! Jestem z siebie dumna.

- Wariatka.

- Dzięki. Rozumiem, że to miał być komplement. Idź już.

- Wyrzucasz mnie?

- Nie. Tylko my tu gadu gadu, a przestępcy na wolności. Idź ich łapać. Może któryś sypnie wam Igora, a wtedy wreszcie będę mieć święty spokój.

- Na twoim miejscu nie liczyłbym na to.

- Ah... rzeczywiście. Wciąż zapominam, że święty spokój to luksus, na który chyba sobie nigdy nie pozwolę. Mam coś jeszcze dla ciebie.

- Co takiego?

- A mapkę, którą przerysowałam sobie z blachy Igora. Pewnie wam coś pomoże.

- Dopiero teraz mi o tym mówisz?!

- Zapomniałam, bo jak on powiedział, że chce mnie zabić, to ja wciąż nie mogę przestać o tym myśleć i...

- Już dobrze. Pokaż.

- Tu jest Dublin i Latisana. Pewnie tam, gdzie te owoce przetwarzają czy coś – powiedziałam, podając Michałowi kartkę z rysunkiem.

- Hmmmm....

- No i czemu nic nie mówisz?!

- Myślę. Coś mi się układa.

- Ale ja jestem głupia!

- Czemu?

- Mogłam ukraść Igorowi tę blachę, zrobić zdjęcie albo cokolwiek. Tylko ty wiesz i ja wiem, że on ma coś wspólnego z tym wszystkim. A ja mu pozwoliłam zabrać dowody, a jedyne co mamy na niego, to moje słowa. Wyprze się gnojek, a ja nic nie zeznam, dopóki ktoś inny go nie sypnie albo znajdziecie coś na niego. Wszystko co ci mówię o Igorze, mówię prywatnie i zabraniam ci wykorzystać. Jakby co, wyprę się wszystkiego, odwołam, nie przyznam się. Chcę żyć.

- Obiecuję, że będziesz. Spróbuję jakoś ogarnąć tych Włochów. Może trafię na jakieś konkretne powiązania, transakcje, cokolwiek. Tylko tak dotrzemy do Igora. A póki co – pilnuj się i nie rób głupot.

- Będę grzeczna.

- Wątpię.

- Serio. Będę. Obiecuję.

- I tak przyślę Tomka, bo z tobą to nigdy nic nie wiadomo. Można spodziewać się po tobie wszystkiego, tylko nie tego, czego spodziewać by się chciało.

- Tomka? Tomasza znaczy się?

- Tak. Mojego przyjaciela Tomasza Martena. Kuzyna Karola Limanowskiego, który jest mężem twojej przyjaciółki Joanny.

- Skąd ty...? Jak ty...? Wiedziałeś to wszystko? Czemu ja nie wiedziała?

- Nie pytałaś.

- I co ja niby mam z nim zrobić?

- Co chcesz – powiedział Michał, uśmiechając się i zbierając papiery.