czwartek, 4 kwietnia 2013

To skomplikowane - cz. 22.

- Dobrze, że jesteś wreszcie – powiedziałam, otwierając drzwi i wpuszczając Michała do środka. – Zaczynam wariować, gadam do siebie, mózg mi paruje uszami. Igor mnie zabiję, mówię ci, jak sie tylko dowie tego, co chce, to ja będę wąchać kwiatki od spodu.

- Uspokój się. Wiesz przecież, że stale pilnuje cię ktoś z moich ludzi. Zresztą mają z tobą urwanie głowy, bo twoja pomysłowość nie zna granic. Czy ty naprawdę musiałaś iść do kamienicy?

- Oj no... ja tylko jechałam za Igorem i on tam pojechał, tylko najpierw odwiózł jedną taką na Korzenną.

- Skoro podsłuchałaś jego rozmowę i wiesz, jakie on ma wobec ciebie zamiary, to czemu go śledziłaś? Już zupełnie na głowę upadłaś?

- No nie... chciałam się przekonać z kim on się spotyka i co robi, a jak już znaleźliśmy się pod kamienicą Wieśka i ja tam weszłam, to mogłam albo wykorzystać okazję, albo uciec, a wtedy na pewno już nie byłoby takiej możliwości, aby tam wejść i żeby Igor nie wiedział, że ja tam byłam. Zresztą jak wy żeście szukali tam co?

- Normalnie.

- Przecież to było pod podłogą! Trzeba było rozebrać dom na drzazgi, a przynajmniej zerwać podłogi.

- A myślisz, że moi ludzie na to nie wpadli?

- No myślę, że nie. Przecież nie znaleźli. Jakoś do głowy im nie przyszło, że pod kaloryferem też jest podłoga.

- A jaki idiota chowa papiery pod kaloryferem?

- Wiesiek.

- Trzeba przyznać, że miewał dziwne pomysły.

- Chował wszystko w różnych miejscach. Wiesz, ja sobie myślę, że on po prostu cierpiał na manię prześladowczą. Zbierał papiery na różnych ludzi, a poza tym był tchórzem. Wciąż zgrywał się, że jaki to z niego bohater, ale portkami trząsł, gdy tylko ktoś na niego krzywo spojrzał.

- Jakoś mnie to nie dziwi. Dawaj te teczki.

- Proszę ja ciebie bardzo. I tak zrobiłam kopię.

- Wiedziałem.

- No co? Zeskanowałam. Chciałam najpierw zrobić ksero w centrum handlowym, ale aż taka głupia nie jestem. Jeśli ktoś od Igora za mną łazi to żadne ksero nie jest bezpieczne. A dysku mi nie przetrzepie. Musiałby go ukraść, ale to tylko po moim trupie.

- I on to wszystko trzymał w domu?!

- Jak widzisz.

- Albo był naprawdę głupi, albo rzeczywiście bał się wszystkich i wszędzie węszył zagrożenie. Ciekawe, ciekawe – mówił Michał, przeglądając teczki Wieśka.

- Wiesz, ja niezbyt wiele z tego potrafię zrozumieć, ale z tego, co zauważyłam, na Igora nic tam nie ma.

- Mówiłaś. Zresztą sam widzę. Za to możemy rozwalić im całe zagraniczne przedsiębiorstwo.

- Nie całe. Na Włochów nic tam nie ma. Na Igora też nie. Jestem pewna, że jak się jedno z drugim poskłada, to będzie już pełny obraz.

- Być może.

- Z tych listów Angeli do Wieśka to wiem tylko tyle, że ona musiała być dobrze zorientowana. Nie wiem, co ich tak naprawdę łączyło, bo pisać to mogła do niego wszystko. Zna większość, o ile nie całą, polską bandę. Jestem pewna, że zna Igora. Jak zna innych, to zna i jego. Musisz ją znaleźć. Jak ty jej nie znajdziesz, to ja to zrobię. Znajdź ją.

- Obawiam się, że najpierw będziemy musieli rozprawić się z tym, co już mamy. Myślisz, że szef pozwoli, żebym zajmował się jakąś kobietą, zamiast likwidować bandę? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak twarde dowody właśnie mi dałaś.

- Zupełnie. Nie znam niemieckiego. Coś tam rozumiem, ale nie można tego nazwać znajomością języka.

- Pójdą siedzieć na długie lata. Dublin, Belgia, Czechy, Niemcy. Wszystkie nitki, kanały, towary, fabryki, nazwiska, umowy. Nie wiem jak to się znalazło u Wieśka, ale jest tu wszystko.

- No jak to jak? Jakbyś Wieśka nie znał. Gwizdnął komuś albo którąś z panienek do tego namówił. Przecież on uczciwość pojmował na swój własny sposób.

- Martwi mnie to, że nie mogę tych papierów w żaden sposób powiązać z naszymi i z ludźmi Igora. On musiał coś na nich mieć. Był dokładny.
- Wyjątkowo.

- Na Włochów mamy tylko to, co znalazłaś z Tomkiem.

- I pewnie nic im nie można udowodnić, bo nawet jak tam wpadniecie, to przecież przetwórstwo owoców nie jest nielegalne. Ukryją wszystko. Nie wierzę, że już nie zaczęli sprzątać, przenosić interesów.

- Na razie nic im nie udowodnimy.

- Wyprą się wszystkiego. Założę się, że jeszcze będą ściemniać, że nic nie wiedzieli o narkotykach. Cholera, cholera, cholera! Myślisz, że Igor mnie ukatrupi?

- Wiesz, że nie pozwolę na to.

- Ty coś kombinujesz – stwierdziłam, spoglądając na Michała.