Podeszłam
bliżej i podniosłam kawałek blachy, oparty o mur. Były na nim wyryte jakieś
napisy, linie... i to była mapa. Bardzo możliwe, że ktoś zostawił ją tam
specjalnie, więc nie mogłam jej zabrać, ponieważ automatycznie rzuciłabym
wszelkie podejrzenia na siebie, a i tak już zbyt dużo wiem. Wyjęłam z torebki
notes i długopis. Postanowiłam odrysować sobie tę mapę, bo mogła mi się
przydać. Nazwy niewiele mi mówiły, były jakieś takie pomieszane, jakby
pochodziły z dwóch czy trzech różnych map.
Kartkę
z rysunkiem schowałam do kieszeni, blachę odstawiłam i wyszłam z cmentarza. Nic
więcej tam nie znalazłam. Wsiadłam do samochodu, wyjęłam kartkę z kieszeni...
Przyglądałam się jej dość długą chwilę, mając nadzieję, że może do mnie jakoś
przemówi, że wpadnie mi coś do głowy. Zmusiłam do myślenia swoje komórki
mózgowe i... zaczęłam zginać, składać kartkę, usiłując jakoś to wszystko
dopasować.
Dźwięk
telefonu przywołał mnie do rzeczywistości. Dzwoniła Basia. Dowiedziałam się od
niej tylko tyle, że pod adresem, który jej podałam, mieści się firma, zajmująca
się importem przetworzonych warzyw i owoców. Ta sama branża... Pewnie
przykrywka. Dobrze byłoby bliżej się im przyjrzeć, sprawdzić ich kontakty, ale
nie mogłam mieszać w to Basi. Po chwili zadzwonił także John.
-
Słuchaj, ten adres, który mi podałaś, to prawie centrum. Trzeba przejść przez
jedną boczną uliczkę, później koło straganów z rybami, minąć targowisko
Chińczyków, wejść w bramę, minąć śmietnik i znajdzie się to, czego się szuka -
powiedział John.
-
Cholera! Tak myślałam, że to tam. Źle jest.
-
Pewnie, że nie jest dobrze. Widziałem tam ludzi. Nie wzbudzają zaufania. Tam
obok jest zielarz, ale robi z nimi interesy. Pewnie to jakiś ich łącznik czy
ktoś. Interes ma legalny, ale to na pewno przykrywka. Podsłuchałem jedną
rozmowę i jestem prawie pewny, że handlują narkotykami i ludźmi. Lepiej trzymaj
się od tego z daleka i nic nie kombinuj.
-
John, ja jestem w środku tego całego bagna. Znalazłam się w nim zupełnie przez
przypadek, Wiesiek mnie w to wrzucił. Za połowę mojej wiedzy o tej całej
sprawie powinni mnie wykończyć, więc jak będę wiedzieć trochę więcej, to
bardziej już sobie nie zaszkodzę. Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Uważaj na siebie
John.
- To raczej Ty powinnaś uważać na siebie. Jakbyś czegoś potrzebowała, dzwoń.
- Dziękuję. Trzymaj się. Jak to wszystko się skończy, to będę Ci mogła opowiedzieć ze szczegółami całą sprawę, o ile mnie wcześniej nie ukatrupią.
-
W porządku. Jednak pilnuj się, bo chciałbym wiedzieć w jakiej zabawie tym razem
brałaś udział.
No to pięknie. Grubsza sprawa, międzynarodowa banda... Tylko skąd tam się wziął Wiesiek? Nadal nie potrafiłam tego zrozumieć, jakoś go tam przyczepić. Widziałam go z różnymi typkami, wiem, że prowadził z nimi jakieś interesy, ale przecież gdzieś był początek. Ten idiota musiał się tam jakoś wplątać w ten światek. Tylko jak? Może należałoby dotrzeć do tej całej Angeli...? Chyba trzeba zrobić sobie małą wycieczkę zagraniczną... I jeszcze ten Igor...
Nagle mnie olśniło. Wróciłam do składania kartki z mapą. Przypatrzyłam się, pozginałam i... no tak... Latisana i Dublin. Że też ja na to od razu nie wpadłam... W domu muszę koniecznie porównać to, co mi wyszło z planami miast.
Wszystko powoli zaczynało się układać w mojej głowie. Zastanawiało mnie jeszcze jedno. Co wspólnego z tym wszystkim ma Igor... Z Wieśkiem sympatią się nie darzyli...
Ledwie zdążyłam to pomyśleć, zobaczyłam Igora, zmierzającego w stronę cmentarza i kanału.