-
Uspokój się. Zaczynasz histeryzować.
-
Dziwisz mi się?! To nie ciebie chcą wykończyć. Zresztą co ja w ogóle mówię.
Gdyby chcieli ukatrupić ciebie, to ty byś się obronił, a ja co?
-
Do jasnej cholery uspokój się i zechciej mnie wysłuchać!
-
.... ok ok... już nic nie mówię....
-
Wpadnę do ciebie wieczorem i na spokojnie porozmawiamy, pokażesz mi wszystko.
Igor nie musi o niczym wiedzieć. Zdajesz sobie przecież sprawę z tego, że nie
zrobię żadnej głupoty przez którą miałbym stracić ulubioną kuzynkę. Co ja mówię
– siostrę właściwie. Jestem dla mnie jak siostra i chyba nie sądzisz, że
pozwoliłbym ci zrobić krzywdę.
-
No... nie....
-
Napij się herbaty czy coś i poczekaj na mnie.
***
Łatwo
mu mówić, uspokój się. Przecież jestem jednym ogromnym stresem. Zewsząd czyhają
na moje życie. Nie wiem, czy spotkany przypadkiem na ulicy człowiek, nie
znalazł się tam wcale nie przypadkiem, tylko specjalnie i tylko po to, aby
śledzić mnie i wybrać odpowiedni moment do ukręcenia mi łba bez świadków.
Papiery papierami, a na Igora dowodów brak. Jeżeli ktokolwiek wie coś o
powiązaniach z Polską to jest ta jakaś Angela. W listach do Wieśka powiela się
wszystko to, o czym policja wie, co jest w papierach. Skoro Angela pisała do
niego, wymieniając Karła i Słomę, to pewnie musi znać też Igora. Oni dwaj są
jego ludźmi, podobnie jak ten jakiś Drzazga i ta cała reszta. To że ich nie
wymieniła z imienia, ksywy czy czegokolwiek, wcale nie znaczy, że ona nic nie
wie. Może też jest zamieszana w tę sprawę? A w ogóle kim była ta kobieta, którą
Igor podwoził na Korzenną. On, jak sam twierdził, brzydził się zawsze takich
kobiet, bo woli panie w stylu lalek barbie – im więcej sztuczności tym lepiej,
im bardziej plastikowa – tym bardziej on zainteresowany. Do dziś nie potrafię
zrozumieć, dlaczego przyczepił się do mnie i zapewniał o swojej wielkiej
miłości, skoro zupełnie nie byłam w jego typie. Możliwe że ma to związek z
Wieśkiem i tą całą bandą. Jestem coraz bardziej pewna, że znajomość ze mną i
deklaracje płomiennych uczuć miały go tylko do Wieśka zbliżyć? Może Igor
wiedział, że z jego strony coś mu grozi?
Wiesiek
jako taki sam w sobie niebezpieczny wcale nie był. Egoista, który chciał ugrać
dla siebie jak najwięcej. Gdyby mógł dostać sporo bez sypania, to na żadną
policję by nie poszedł. Dowodów by nie zniszczył, bo taki głupi nie był. W
razie śmierci wiadomo byłoby czyja to sprawka. Z drugiej jednak strony musiał
już chyba od dłuższego czasu trząść się o swoje nędzne istnienie. Inaczej nie
zostawiłby tych rzeczy w schowku i przede wszystkim nie pisałby maila do mnie.
Wiedział, że i tak go zechcą wykończyć. I zrobili to. Ciekawe czy oni mają
świadomość, ile on tak naprawdę wiedział i jakimi dowodami dysponował, czy może
uważali, że on tylko blefuje, aby ugrać więcej?
Nie
zdziwiłabym się, gdyby Wiesiek przesadził z żądaniami. Od zawsze cechowała go
zdolność do przesady. Coś takiego jak moralność to według niego istniała
wyłącznie w odniesieniu do Kanta, bo jeśli o Wieśka chodziło, to z moralnością
po drodze mu nie było. Lojalny też nie był wobec nikogo i wobec niczego. Nie
chciał i nie musiał. Może ewentualnie jakieś resztki lojalności przejawiał
wobec mnie. Myślał zawsze o sobie. Pieprzony egoista. Ojca i matkę by sprzedał
za błyszczące blaszki. Co więcej, był tchórzliwy, choć chojraka często zgrywał,
a jak przychodziło co do czego, zawsze podkulił ogon. Gdy czuł się pewnie,
ujadał jak jakiś zły pies, jazgotał i wrzaskiem podkreślał swoją rację, choć
mógł nie mieć ani jednego argumentu. O wszystkich wokół zbierał niewygodne
informacje, ale nie ujawniał ich, chyba że kogoś szantażował. To on potrafił
doskonale. Uwielbiał ludziom podkładać świnie, snuć marzenia o byciu bogatym,
opowiadać o haremie kochanek, które mieć będzie, gdy już będzie bogaty. Nie
wiem, czy ktoś poza mną wiedział, że on wszystkiego się bał. Tchórz nad
tchórze. Król tchórzy. Jednak zawsze i w każdych okolicznościach zgrywał
cwaniaka. Wreszcie się przeliczył. Już dawno przepowiadałam mu taki marny
koniec.
Bandziory
musiały się go mocno bać. Wykończyli go tak, żeby mieć pewność, że trupem jest
i trupem zostanie. A jeśli ta Angela go zdradziła? Ktoś coś musiał bandzie
powiedzieć. Następna w kolejce jestem ja. Póki Igor się nie dowie tego, co ja
wiem i ile wiem, nic mi nie grozi. Muszę milczeć jak grób, jak kamienie w polu.
Jedyną osobą, której mogę cokolwiek ze szczegółami powiedzieć jest Michał. Choć
jeśli wypaplam za dużo, to nawet on wraz z całą policją tyłka mi nie ochronią.
Wątpię czy nawet trzymanie mnie pod kluczem w celi uchroniłoby mnie od rychłego
zejścia z tego świata. Nie jest dobrze. Muszę znaleźć dowody na Igora. Muszę
znaleźć Angelę.
Zwykło
się mówić, że Polak potrafi. Nasi potrafią aż za dobrze. Igora nie można z
niczym powiązać. Co z tego, że ja go z nimi widziałam. Co z tego, że słyszałam
jego rozmowy. Gdybym chociaż miała tyle rozumu i nagrała cokolwiek, to zawsze
można by mu udowodnić groźby karalne. Znajomości z bandytami się nie wyprze.
Jednak znajomość z bandziorem nikogo nie czyni przestępcą. Trzeba by udowodnić,
że jakieś biznesy razem robili, a to że spotkał się z tym czy z tamtym, że
sobie pograbili ziemię wokół grobów na cmentarzu czy posiedzieli na ławeczce,
nie znaczy zupełnie nic. Przecież nawet Michał nie miał pojęcia, że ten kretyn
jest zamieszany w tę aferę. Może gdybym pomyślała i była milsza dla palanta, to
by się sypnął...? Ale wątpię. Przez tyle czasu ukrywał prawdę...